poniedziałek, 4 sierpnia 2008

TANZANIA - safari na dobitke...

WTOREK 29 LIPCA - SRODA 30 LIPCA - ARUSHA Umeczeni po szesciodniowym safari postanowilismy sobie jeden dzien spauzowac. A co, stac nas na to! Pranie, spacerek... Znalezlismy bardzo mila knajpe pelna tubylcow (Milk &Honey Restaurant), gdzie przyzwoity obiad mozna zjesc za 5 USD na osobe. Czasy, kiedy nocleg w Arushy kosztowal 3-5 dolarow minely, choc i tak cene mielismy niezla - 12 USD za pokoj dwuosobowy. Znalezlismy tez firme, ktora zaoferowala nam dobra cene na wymarzone przez nas wycieczki. Rozbieznosci sa potezne, wiec warto negocjowac!!!! Np. na Kilimandzaro mozna wejsc za 1700 USD na osobe, mozna tez za 900 USD (przy niewielkich roznicach w ofercie). Oczywiscie ta cene 900USD uzyskal dla rafiki (z swahili; przyjaciel) MISTRZ NEGOCJACJI - Grzesiek:-), ale i tak z tej opcji nie skorzystalismy... CZWARTEK 31 lipca - KRATER NGORONGORO
To chyba nie byl nasz dzien, albo za duzo juz spedzilismy czasu na safari:-). Bylo zimno, malo zwierzatek, beznadziejny przewodnik, ktory nie bardzo mial ochote z nami rozmawiac... Za to widoki i sama swiadomosc, ze jezdzimy w srodku krateru - robi wrazenie! Znalezlismy m.in. niezly okaz slonia, ktoremu blizej do mamuta niz innym (z racji na bardzo dlugie kly). Byly tez piekne widoki i mile miedzynarodowe towarzystwo! Kolacja i nocleg na campingu pod namiotami.
SLON Z WIELKIMI KLAMI TYM RAZEM MIELISMY AUTO Z NAPEDEM NA CZTERY KOLA
GRZES NAD JEZIOREM W KRATERZE NGORONOGORO
PIATEK 1 SIERPNIA - LAKE MANYARA
Kolejne piekne widoki na safari, hipopoptam, ktory nic sobie nie robil z naszego towarzystwa, bociany i zagubione wczesniej flamingi!
SLABO WIDAC TE FLAMINGI, ale coz...
"AFERA NAPIWKOWA"
Zarowno w Kenii jak i w Tanzanii Brytyjczycy przyzwyczaili ludnosc tubylcza do napiwkow. Obecnie nie wyobrazaja sobie oni, ze ktos moze zaplacic tylko wynegcjonowana cene.
W Kenii spotkalismy sie z koperta pod poduszka na campingu z napisem "prosze o napiwki dla pokojowki", czy z podobna koperta podawna przez kucharza... Jednak napiwki byly dawane wedle uznania, bez obrazania sie, ze za malo...
W Tanzanii jest zgola inaczej. Za kazdym razie przy napiwkach wybucha klotnia, ze za malo! Przeciez tipy sa kwestia serca, on ma zone i dzieci...i takie tam. Pod koniec safari nasz pseudoprzewodnik zebral cala grupe i oswiadczyl, ze jesli cos mu chcemy ofiarowac, to najlepiej teraz. Poniewaz bylismy mega niezadowoleni, to oczywiscie nic mu nie dalismy, podobnie jak reszta grupy. Wieczorem mielismy wszyscy dluuuga rozmowe z przedstawicielami firmy na temat napiwkow, ktora miala na celu oczywiscie wyciagniecie od nas "naleznych" pieniedzy... Bylismy twardzi i sie nie dalismy!

2 komentarze:

madzikc pisze...

czy to rozowe tam na horyzoncie to niby flaming? tzn stado, co tam cala banda flamingow???

Basia pisze...

Madzik! Oczywiscie, ze to flamingi! Glupi przewodnik nie dal nam tam podejsc, ale uwierz mi na slowo - to sa flamingi. Na powiekszeniu widac:-). No coz, przydalby sie porzadny teleobiektyw, tylko nie ma chetnych do noszenia:-)!