środa, 3 grudnia 2008

OKOLICE SAN PEDRO DE ATACAMA

W okolicach San Pedro de Atacama jest wiele do zobaczenia. Nic dziwnego, ze zabawilismy tu kilka ladnych dni:).
TRABA POWIETRZNA W OKOLICY VALLE DE LA MUERTE (Dolina Smierci) A TO MY NAD VALLE DE LA MUERTE (Dolina Smierci)
ZACHOD SLONCA W VALLE DE LA LUNA (Dolinie Ksiezycowej)
RUINY FORTECY Z XIIw.
W ramach rozgrzewki przed wspinaczka na jeden z okolicznych wulkanow wybralismy sie na wycieczke rowerowa. Planowalismy krotka. 18-km przejazdzke...
PRZEJECHALISMY PRZEZ TUNEL WYDRAZOWNY W SKALE w 1930 ROKU
ZJEZDZALISMY Z DRUGIEJ STRONY PIEKNYM KANIONEM
Az dotarlismy do pustynnej "drogi", ktora ciagnela sie w nieskonczonosc! Powoli konczyla nam sie woda i scigalismy sie z zachodem slonca (na pustyni bardzo spada temperatura w nocy).
ODPOCZYNEK NA PUSTYNI pt.: "Daleko jeszcze?"
POD KONIEC GRZES WYKAZAL SIE UMIEJETNOSCIA ZMIANY DETKI:
Po powrocie okazalo sie, ze zamiast 18km, zrobilismy ok. 40km w pelnym sloncu, po gorach i pustyni... Spalismy jak dzieci:) do 6 rano, kiedy to budzik przypomnial nam o kolejnej zaplanowanej atrakcji: wspinaczce na nieaktywny wulkan Toco (5604 m n.p.m).
NASZ ZYCIOWY REKORD WYSOKOSCI: 5604 m n.p.m: SZCZYT TOCO
Na takiej wysokosci jest tak rozrzedzone powietrze, ze ciezko jest oddychac, a co dopiero wchodzic pod gorke. A jednak, w slimaczym tempie, po malutku, wspielismy sie na szczyt! LEKKI POSILEK NA SZCZYCIE (duzo sie nie da jesc, ani pic, bo za malo jest tlenu, by marnowac go na trawienie)
DROGA W DOL - szybciej, latwiej, ale juz wyziebieni
W drodze powrotnej spotkalismy lamy i bardzo do nich podobne, ale dzikie vacunas.
LAMY NA TLE WULKANU LICANCABUR
Po wspinaczce wroclismy sczesliwie do hotelu, gdzie grzecznie odpoczywamy:). Jutro wyruszamy na podboj Boliwii. Przez najblizsze 3 dni bedziemy ogladac gejzery, wielkie slone jezioro, laguny i kto wie, co jeszcze?

8 komentarzy:

madzikc pisze...

kurcze widoczki wciaz mnie powalaja... i ta przezroczystosc powietrza.... moze to tez przez ta wysokosc?:)))
a 40 km w sloncu to gratuluje:)))

Anonimowy pisze...

Juz myslalam,ze niczym mnie wiecej nie zaskoczycie!!!! A tu prosze:lamy na tle wulkanu,Wy tak wysoko,wariacka przejazdzka na rowerach i cudne fotki w dolinach KSIEZYCOWEJ i SMIERCI!!!Czy na tych zdjeciach te piekne postaci to WY? Pozdrowionka!!! Mama

Monika pisze...

Ale pieknie! Gratuluje tych czterdziestu kilometrow! Forme macie swietna.
Buziaki
Monika

tata pisze...

Brak mi słów aby określić wasze dokonania.Cieszę sie, że to już tylko dwa miesiące.Zaczynam schładzać szampana.Tata.

Anonimowy pisze...

Tego schłodzonego szampana wypijemy 04.12.08 za zdrowie Basi z okazji Jej imienin. Tata będzie musiał schłodzić jeszcze jednego na urodziny Grzegorza. Basieńko, wszystkiego najlepszego. Całuski-mama Grzegorza

Anonimowy pisze...

Czysta woda, super widoki - zdjęcia jak z National Geographic. Czekam na wasze opowieści, bo domyślam się, że nie wszystko jest opisane.

Wszystkiego najlepszego Baśka.

Maciek

Anonimowy pisze...

Witajcie! Z uwagą śledzimy kolejne etapy Waszej podróży.Podziwiamy piękne zdjęcia i Wasze świetne samopoczucie. Gratulujemy Wam odwagi i niezwykłych dokonań. Trzymamy za Was kciuki i z niecierpliwością czekamy na spotkanie po Waszym powrocie do domu.Z okazji imienin i 30-tych urodzin, składamy Basi moc serdecznych życzeń, zdrowia, szczęścia i jeszcze wielu wspaniałych przeżyć podczas tej niezwykłej podróży.
Pozdrówka!
wujek Zbyszek, Irena i Piotrek

Anonimowy pisze...

Kochani! Bardzo dziekuje za zyczenia! Milo, ze chociaz tak daleko, to jednak tak... blisko! Z ta forma to roznie bywa, ale nie mielismy wyjscia. Nie bylo duzego ruchu na tej pustyni:).
Pozdrawiamy serdecznie z Boliwii, gdzie odpoczywamy po 3-dniowej pieknej wycieczce. Szczegoly wkrotce! Basia i Grzegorz