środa, 30 lipca 2008

SAFARI w KENII

Wczoraj wrocilismy z safari - peni wrazen, ale tez i mocno zakurzeni, spoceni i zmeczeni:-). Trasa: Dzien 1: Z Nairobi -przez Jezioro Naivasha i The Rift Valley do Jeziora Nakuru (Park Narodowy). Ten park slynie z flamingow, ktore sprawiaja, ze jezioro wydaje sie byc cale rozowe. Ale o tej porze roku flamingi wyniosly sie w wiekszosci do Tanzanii, co by wydac na swiat potomstwo. Za to widzielismy sporo gazeli, stada zyraf, nosorozce, ogon geparda (czmychnal szybko w zarosla), pelikany, hieny i wiele innych. Nocowalismy w hotelu (bo okolica podla). Na obiad i kolacje - potrawka z kozy (bardzo zylasta i twarda...)
Dzien 2 i 3: Z Lake Nakuru do parku Masai Mara. Jest to jeden z najwikszych parkow narodowych w Kenii slynacy z faktu, iz mozna spotkac tu Wielka Piatke (slon, lew, gepard, nosorozec i bawol) . Sporo tu widzielismy - i orly, i lwy, i zyrafy i chitas -dzikie koty podobne do geparda. Ponadto spotkalismy cale stado hipopotamow (strasznie leniwe stworzenia). W asyscie uzbrojonego straznika podziwialismy sporego aligatora.
Bylismy tez w wiosce masajskiej... Generalnie Masajowie - powiedzmy to otwarcie- zyja na gownie. Glownie zajmuja sie wypasem bydla i koz i zagrody na nie znajduja sie w centralnym punkcie wioski... Krowy sa wyznacznikiem bogactwa danej rodziny. Za 10 lub 20 krow mozna sobie kupic zone. Jesli ktos nie ma tylu krow - moze oddac siotre do innej wioski w zamian za zone. Generalnie bigamia jest w modzie - choc dostepna tylko dla bogaczy.
Grzes z Aligatorem
Dzien 4 i 5. Z Masai Mara udalimy sie do kolejnego Parku Narodowego - Amboseli (z jezyka masajskiego : miejsce gdzie jest woda). Piekny widok na Kilimandzaro (choc obecnie "spi pod kocem z chmur" jak mawiaja miejscowi) i olbrzymia populacja sloni. W Amboseli spalismy w namiotach pod baobabem. Kolacja pod pieknie rozgwiezdzonym niebem przyrzadzona przez prywatnego kucharza- zyc nie umierac!
Dzien 6 - krotkie safari i droga przez Namange (przejscie graniczne) do Arushy w Tanzanii. Oczywiscie zaplacilismy kolejne 50 USD od osoby za wize. Tanzania wydaje sie byc bogatsza i bezpieczniejsza od Kenii. Pozdrawiamy wszystkich bardzo serdecznie z deszczowej i chlodnej Arushy! Obecnie sobie odpoczywamy, co by jutro uderzyc dalej w droge. W planach krater Ngoro Ngoro i moze jeziorko Manyara oraz rajskie plaze Zanzibaru.

środa, 23 lipca 2008

Nairobi - brzydal

Wczoraj po ponad osmiu godzinach lotu z Londynu wyladowalismy w Nairobi. Pogoda niezbyt udana - chlodno, deszczyk - co innego sobie wyobrazalismy:). Nie chcielismy sie po nocy przedzierac do centrum, wiec wybralismy hotel blisko lotniska. Zaplacilismy jak za zboze, ale coz... Nalezy sie przyzwyczaic - tu na kazdym kroku probuja na nas "zarobic". Sa tez tacy, ktorzy chca nam "pomoc", a tak naprawde to sprzedac nam wycieczke safari, albo naciagnac na cokolwiek:-). Dzis pierwsze wrazenia mielismy w autobusie pelnym murzynow. Udalo nam sie o dziwo dotrzec do centrum i nie dac sie naciagnac konduktorowi (choc probowal:-). Potem dowiedzielismy sie, ze w Nairobi jest bezwzgledny zakaz palenia w miejscach publicznych pod grozba aresztu... Jak to, nie mozna palic??? Ciekawostka sa tez kantory. Kurs dolara zalezy od nominalu (im wiekszy nominal, tym wyzszy kurs) i od... rocznika banknotu. W niektorych miejscach w ogole nie chca przymowac banknotow sprzed 2000 roku!? Jesli juz uda nam sie je wcisnac, to po nizszym kursie. Centrum Narobi wyglada w miare cywilizowanie, choc i tak nikt nie uznaje sygnalizacji swietlnej. Probujac zaczekac na zielone swiatlo na przejsciu dla pieszych - malo co nie zostalismy stratowani:-). Natomiast przedmiescia - to bieda, bloto, smieci i slumsy - nic przyjemnego. W dodatku strasznie tu czarno - w tym milionowym miescie przez caly dzien spotkalismy trzech bialych - Afryka... Wlasnie zaopatrzylismy sie w wode i jedzenie, a jutro z samego ranka wyruszamy na 6-dniowe safari. Wybralismy opcje dla twardzieli - z namiotami, mimo, ze upalu nie ma. Pozdrawiamy wszystkich z czarnego ladu! B&G

czwartek, 10 lipca 2008

Statystyki poczatkowe

Jeszcze nie wyjechaliśmy, a nasz blog odwiedziło juz 45 osób, 144 razy, z 4 krajów:-)! Niezmiernie nam miło! Pozdrawiamy wszystkich bardzo serdecznie: Łomże, Warszawę, Dzierżoniów, Tychy, Gdynię, Żory, Suwałki, Wrocław, Bieruń Stary, Rudę Śląską, a także Monikę z Paryża, Madzię z Sofii i Georgia w USA:-). Obiecujemy więcej ciekawostek i zdjęc ze swiata po wyjezdzie. A wyruszamy juz całkiem niedługo - 21 lipca. Pierwszy przystanek to egzotyczny... Londyn, zwany równiez Lądek Zdrój:-). Tym razem to tylko trampolina do Afryki - Kenii i Tanzanii.

poniedziałek, 7 lipca 2008

SZAŁ ZAKUPÓW

Zostały dwa tygodnie do podrózy. Zrobilismy cała liste rzeczy do załatwienia i powoli odhaczamy:-). Obecnie jestesmy na etapie zakupów. Mamy juz wygodne buty trekkingowe (za kostkę), sandały (koniecznie z pofałdowaną , najlepiej wibramową, podeszwa, na paski z regulacją..), czapeczki, saszetki na pieniądze (takie pod ubranie, co by sie nie rzucały w oczy), sprzet fotograficzny, plecaki (duży i mały), polary i inne ciuszki. Co sklep podróżniczy, to ciekawe gadzety:-). Znalezlismy np. reczniki z mikrofibry - ktore sa ponoc zajefajne z racji na niewielka grubosc (po złozeniu zajmuja bardzo mało miejsca w plecaku!) , a do tego szybko schna. Przydatna powinna sie okazac również bajerancka arcy-mała i lekka latarka - czołówka Petzla. Liczy sie każdy gram bagażu i każdy centymetr sześcienny plecaka! I tak bedziemy pewnie wyglądać jak dwa objuczone wielbłądy:-) .

środa, 2 lipca 2008

Ach Ci Hindusi...

Wszystko im sie placze niemilosiernie:-). Wniosek wizowy mozna sobie sciagnac z internetu, z oficjalnej strony internetowej Ambasady Republiki Indii w Polsce. Pisza tam, ze potrzebne sa dwa formularze - oryginal i kopia + 3 zdjecia. Okazuje sie jednak, ze wcale nie - wystarczy jeden formularz i dwie fotki. Czas oczekiwania to niby 24h, ale w praktyce trwa to kilka dni. Slyszalam, ze w samych Indiach jest podobnie - nie nalezy brac zbyt doslownie tego co mowia - zapowiada sie wesoło:-))). Najwazniejsze, ze wizy wklejone w paszport, a na nich widnieja odpowiednie pieczatki i podpisy. Droga do Indii stoi otworem!